Druga edycja “BiegamBoLubięLASY” rozpoczęła się znów od biegu zimowego. Zimowego tylko kalendarzowo, bo pogoda była bardziej jesienno-wiosenna – na początku siąpiąca mżawka, potem słonko.
Zimowych warunków brak, a szkoda, fajnie biega się po śnieżnym lesie. Tak czy inaczej – dostać się na bieg było już sztuką. 400 miejsc rozeszło się w czterdzieści minut.
Nic dziwnego – bieg organizują Lasy Państwowe jako formę promocji aktywności w lasach – bez żadnych opłat, w pięknym miejscu, 100% trasy w lesie, z bonusami w postaci ślicznego medalu (jednego z czterech z kompletu), koszulki technicznej, plecaka, oraz pysznego, gorącego posiłku po biegu (pyszna grochówka i kiełbaska z ogniska).
Były też “stoiska” leśników – mnie udało się zauważyć, jak pan w zagrabionym piasku (z braku śniegu) odciskał drewniane modele zwierzęcych łap ucząc dzieci rozpoznawania śladów 🙂
Nic dziwnego, że chętnych było więcej niż miejsc. My czatowaliśmy z zegarkiem na rozpoczęcie zapisów i udało się, radość była ogromna szczególnie, że w kolejnych biegach (wiosna, lato, jesień) pierwszeństwo zapisów mają ci, którzy biegli w pierwszym biegu z cyklu.
A były i biegi dziecięce, i bieg na dystansie 5 i 10km i Nordic Walking.
My biegliśmy na “dychę”, ja znów/nadal chora, ale biegło mi się o niebo lepiej niż tydzień wcześniej w Młochowie.
Trasa wyłącznie po lesie, ale nawierzchnia różna – trochę utwardzonych duktów, trochę leśnych ścieżek albo błotnistych, albo pokrytych mokrymi liśćmi, albo wręcz zaorana polana po wycince, z wystającymi korzeniami i leżącymi kawałkami gałęzi. Trzeba było bardzo uważać i patrzeć pod nogi – super zabawa, o wiele to przyjemniejsze niż dreptanie po chodniku czy innym asfalcie.
Na początku deszcz, potem słońce – wszystkiego po trochu. Trasa doskonale oznaczona, nie sposób się było zgubić.
Generalnie – cudownie 🙂 Mnie osobiście biegło się dobrze, po pierwszych kilometrach i dogrzaniu się nogi same niosły (jak na moje możliwości, hehe 😉 ).
Mimo choroby miałam nawet takie momenty “automatycznego biegu” – kiedy biegnę jak robot i mam wrażenie, że moje ciało jest jak dobrze naoliwiona maszyna. O niczym nie myślę, po prostu napier(***)am przed siebie na luzie mijając kolejnych ludzi – bardzo to przyjemne 🙂
W końcu meta, medal, można się przebrać i zjeść posiłek regeneracyjny, odpocząć i do domu. I to tyle na dziś, kolejny bieg z cyklu BiegamBoLubięLasy WIOSNĄ – 17 kwietnia.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |