Powitanie wiosny

20 marca biegliśmy w 13 Krakowskim Półmaratonie Marzanny. Po powrocie rodzina pyta “No i jak się biegło?” a ja nie bardzo wiem, co powiedzieć.

No… wystartowało się, przebiegło 21km z kawałkiem i dobiegło do mety 😉 Tak ogólnie.
Szczegółów nie bardzo pamiętam. Pan Mąż przez całą drogę powrotną opowiadał o biegu, przeżywał każdy kilometr, wspominał każdy podbieg, pacemakerów i różne inne detale, a ja niewiele pamiętam.
Po pierwsze primo, nie było czasu na refleksje i kodowanie.
Po drugie primo, biegłam z audiobookiem* i skupiałam się na treści.
Po trzecie w końcu, aż tak bardzo się nie wczuwam, po prostu biegnę i tyle, co tu przeżywać 😉
Pamiętam, że na trasie leżało mnóstwo czapek i rękawiczek, które biegacze zgubili, bo dzień był chłodny, ludzie się poubierali za ciepło a potem zdejmowali, co się tylko dało i gubili i że pomyślałam, że niegłupio by było, jakby ktoś z obsługi jadący na końcu zbierał te rzeczy i potem zrobił “biuro rzeczy znalezionych”.
Pamiętam dwóch panów, obok których biegłam większość trasy, jeden był nadaktywny, ciągle gadał, machał do kibiców i przechodniów, na bulwarze nadwiślańskim wołał do ludzi na cumujących tam barkach turystycznych “Ahoj marynarze, ahoj przygodo!” – taki pozytywny wariat 😉
Pamiętam, że biegliśmy przez Rynek, zrobiłam zdjęcie sukiennicom,
Kraków - Sukiennice
że ludzie wzdłuż taśm ogradzających trasę biegu machali i dopingowali głośno. Ludzi z palmami też pamiętam, bo to była Niedziela Palmowa.
I jeszcze, że na mecie znalazłam czyjś zgubiony dowód rejestracyjny z kupą kasy w okładce, który odniosłam do obsługi i potem słyszałam, jak wzywano ze sceny właściciela.
Poza tym – trasa była przyjemna – “widokowa”,
Trasa 13 Krakowskiego Półmaratonu Marzanny
sporo podbiegów, jakieś mosty, Wisła, Smok, błonie, stadion Wisły, meta, medal.
Fajna, biegowa pogoda, chociaż miejscami wiał mocny, zimny wiatr.
I wrażenie, jakie pewnie zrobiliśmy w lobby eleganckiego hotelu, odziani w złotą folię (spaliśmy 1,5km od startu/mety, wróciliśmy więc pieszo).
Jeśli chodzi o wynik – szału nie było, ale też się go nie spodziewałam. Fakt, że czas lepszy od mojego ostatniego półmaratonu o ~5 minut, ale to i tak nie porywa – 02.04.10. No cóż – biegam powoli, ale dokładnie 😉
Generalnie bardzo sympatyczny bieg, mój trzeci półmaraton. Zrobiliśmy sobie taką turystyczno-sportową wycieczkę i było warto. W przyszłym roku w tym terminie prawdopodobnie pobiegniemy w półmaratonie dookoła jeziora Żywieckiego.
Z ciekawostek: nie mam pojęcia, co to jest, ale bardzo się nam spodobało:
Krakowianie - chyba ...

* Stephen King “Pan Mercedes”

Koszulki + numery startowe - pakiety odebrane Biegacze w złotych szatach - już na mecie :) Medal jest, złota szata jest - META :)
Jeść ... a kolejka taka długa ... Na mecie - kolejne blachy do kolekcji 13 Krakowski Półmaraton Marzanny - medal

Leave a Reply

Your email address will not be published.

 

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.