Wyprawa w góry zaliczona – pojechaliśmy w góry po wielu perypetiach i problemach z wyjazdem.
Najpierw o 3 tygodnie przesunięty termin wyjazdu, gdyż:
- pierwszego tygodnia, nie pasowało jednemu z członków wyprawy,
- drugiego tygodnia, to kolejne kościelne święto – więc nie da się wyjechać,
- trzeciego tygodnia, nie pasuje kolejnemu członkowi z jakiś tam powodów.
Wreszcie nadszedł tydzień wyjazdu i nagle dowiaduję się że 2 członków (wcześniej dla nich przesuwany był termin wyjazdu) rezygnują w ogóle z wyjazdu. I zaczęło się na gwałt poszukiwanie innej ekipy by doprowadzić do wyjazdu, kolejne problemy … ale wreszcie się udało.
Trasa mniej więcej wyglądała zgodnie z planem (z małą modyfikacją punktu startu, co zostało pokazane poniżej) – od razu mówię że tempo nie było zbyt mocne bo i nasza kondycja nie jest taka jak powinna być w pełni %)
Zaczęliśmy z miejsca naszego noclegu, prawie “dwa kroki” od Nędzówka (godz: 6:09) ok 940 mnpm:
Po chwili fajnego spacerku, który można potraktować jako niezłą rozgrzewkę dotarliśmy do Przysłop Miętusi (godz: 7:31) – 1189 mnpm:
Szybkie parę oddechów na wyrównanie ciśnienia, parę łyków wody i jazda w górę, na trasie króciutkie łańcuszki, tak bardziej dla zmyły:
Czasami warto się oglądnąć, bo widoki są niesamowite:
W oddali zamajaczył dobrze znany obiekt (krzyż trochę słabo widoczny przez dość niski pułap chmur):
Podnosząc głowę w górę pokazał się nasz najbliższy cel – Małołączniak – niestety także zakryty chmurami – pogoda zaczęła się zmieniać, temperatura odczuwalnie spada, czuć deszcz w powietrzu. Zapada decyzja – idziemy w górę, może uda się wyjść ponad chmury, albo zmokniemy:
Po chwili (dłuższej, bo podejście jest dość długie, mylnie wprowadzające w błąd podchodzących) o godz: 10:16 jesteśmy na szczycie Małołączniaka (2096 mnpm):
Jak zakładaliśmy wcześniej, udało się wyjść ponad chmury – temperatura od razu ok. +10 st C więcej – jest ciepło, jest idealnie, chociaż widoczność jak widać powyżej :). Pada pytanie “co robimy?” i szybka odpowiedź – jakto co? idziemy w tym kierunku:
W oddali – osnuty chmurami nasz następny cel, do którego prowadzi czerwony szlak – Krzesanica. Zejście jest bardzo przyjemne i po chwili za naszymi plecami Małołączniak już ledwo majaczy:
by za moment być już 2122 mnpm – Krzesanica (godz: 10:43)
Przez poziom chmur widoki są jak z horroru – jak się później okaże, dobrze że takie były – jeden z uczestników po rozejściu się chmur i zobaczeniu którędy szliśmy stwierdził że chyba nas po*****.
Po paru krokach w przód, czasami w tył za naszymi plecami została Krzesanica, a jednocześnie osiągnięty został kolejny cel – Ciemniak 2096 mnpm (godz 11:16):
Robiąc szybki zwrot w tył, skąd przyszliśmy dokładnie naszym oczom ukazała się nasza trasa i zdradliwe podejście pod Małołączniak, które jak teraz dokładnie widać nie jest wcale takie krótkie, jak wydaje się stojąc pod nim. Od lewej widzimy: Giewont, Małołączniak, Krzesanica:
Rozpoczynamy zejście do Chuda Przełęcz (1850 mnpm):
by po chwili – ech ten czas, pojęcie względne, znaleźć się przy drogowskazie (godz 11:50):
pada kolejne pytanie – w prawo (czarny szlak do Dolina Kościeliska) czy w lewo (zielony szlak do schroniska na Hali Ornak) – sekundę później zmierzamy w jedynym słusznym kierunku, ścieżką pięknie wijącą się wśród skał, drzew:
Ponieważ głód i pragnienie zjedzenia jakiegoś “mięsa” zaczął odzywać się coraz głośniej, nie zatrzymując się w schronisku na Hali Ornak doszliśmy do Kiry, do cywilizacji asfaltem powleczonej (godz 14:53):
W tym miejscu skończyła się nasza wyprawa.
Trasa zaliczona w ok 8h 30 min.
Kto był ten wie jak trasa jest urokliwa, kto nie był niech żałuje – naprawdę ma czego.
Powyższa trasa o tej porze roku, zgodnie wśród członków tej wyprawy, została uznana za najlepszą naszą trasę zrobioną w okresie poza zimowym.
Już zapadła decyzja że wracamy na tą trasę, ale w odwrotnej kolejności (od schroniska na Hali Ornak poprzez Ciemniak, Krzesanicę, Małołączniak, Przysłop Miętusi), we wrześniu tego roku, kiedy jesień pokaże w pełni dlaczego obszar ten zwie się “Czerwone wierchy”.
Obszerniejszy materiał foto znajduje się w tym albumie.
Wszystkich chętnych ale z odpowiednim przygotowaniem zapraszamy na wspólną wyprawę.
“Po chwili fajnego spacerku, który można potraktować jako niezłą rozgrzewkę dotarliśmy do Przysłop Miętusi (godz: 7:31) – 1189 mnpm” – rozgrzewke ? umierałem tam !!!!
Zabierzcie mnie we wrześniu !!:)
Jeżeli wypadnie wyjazd pod koniec września i “wierchy” będą czerwone to będzie wyjeżdzać i zabierać 🙂 jak tylko będzie bliżej terminu będę dawał znać 😉